Krzysztof Hećman, burmistrz miasta upiera się, że szpital powiatowy ma być sprywatyzowany. Tadeusz Mordasiewicz, starosta powiatowy stanowczo temu zaprzecza. Zamęt wokół dalszych losów placówki zaniepokoił radnych miejskich, którzy zwrócili się z prośbą do Teresy Prokop, przewodniczącej rady powiatu o wspólną debatę na ten temat. Ta zaś uspokaja, że nie ma takiej potrzeby. Czy zatem jest konieczność dyskusji nad tym co dalej ze szpitalem?
Temat dotyczący dalszego etapu restrukturyzacji Szpitala Powiatowego w Kętrzynie nasunął podejrzenia miasta o dążenia powiatu do jego rzekomej prywatyzacji. Mimo zdecydowanego dementowania tej informacji radni miejscy postanowili sprawdzić co tak naprawdę dzieje się z kętrzyńską placówką zdrowia. W ręce Teresy Prokop, przewodniczącej rady powiatu wpłynęło pismo z propozycją wspólnej debaty na temat dalszych losów szpitala. Sprawa ta została poruszona 13 grudnia 2007 roku na sesji rady powiatu.
Dlaczego debata jest niepotrzebna
- Powinno nam zależeć na dobrej współpracy z miastem. Aby taka właśnie była trzeba jak najszybciej przyjąć kandydata Rady Miasta w skład rady społecznej i zorganizować debatę na temat szpitala. Odłóżmy na bok jakieś prywatne animozje - uważa Halina Ulińska, radna powiatowa. Co na to przewodnicząca rady powiatu i starosta?
- Faktycznie Przewodniczący Rady Miasta przyszedł do mnie osobiście z zapytaniem czy zrobilibyśmy wspólną sesję rady miasta i rady powiatu. Uważam, że na razie nie ma takiej potrzeby, ponieważ nie mamy zamiaru prywatyzować szpitala, jak twierdzi pan burmistrz. Jeśli rada miasta chce zwołać taką debatę to proszę bardzo i wszyscy radni, którzy są zainteresowani też mogą w niej uczestniczyć, nikogo nie będę rozliczała z nieobecności. To jest dobra wola każdego radnego - oświadczyła Teresa Prokop. Równocześnie poinformowała radnych o terminie przewidywanej debaty na 11 stycznia 2008 roku w sali kętrzyńskiego zamku. Nieco ostrzej zareagował na słowa Haliny Ulińskiej starosta.
- Moje prywatne animozje mają się nijak do faktów, ponieważ ja nie jestem chłopcem na posyłki i nie pozwolę, aby pan burmistrz mnie obrażał i oskarżał o jakieś malwersację czy inne rzeczy - stwierdził Tadeusz Mordasiewicz. - Póki co jak wynika ze sprawozdania to organy statutowe rady powiatu, rady społecznej i szpitala panują nad sytuacją. Ja w bzdury, które są wypisywane w jednej z gazet nie wierzę i tego nie czytam i nie słucham, bo plotki mnie nie interesują. Dopóki zamysł zaproszenia i wspólnej sesji ma polegać na tym, żeby bić pianę to na to zgody nie ma. Gdyby faktycznie tak było, że szpital stałby na krawędzi upadłości to moglibyśmy szukać pomocy. Natomiast dzisiaj rozpoczęliśmy pewien proces. Chcemy najpierw zobaczyć jak pracują szpitale w innej formule niż nasz, po to abyśmy mogli wybrać właściwą ścieżkę, którą szpital pójdzie. Jeżeli będzie źle to nikt nie będzie tego ukrywał, ale nie pozwolimy na to, aby ktoś robił sobie szopkę ze szpitala, napuszczał ludzi, bo nie ma takiej potrzeby i takiego powodu. My odpowiedzieliśmy na kłamliwy apel pana burmistrza, który wprowadzał w błąd opinię publiczną. Ani przez moment nie było mowy o prywatyzacji, mówiliśmy o drodze i optymalnym rozwiązaniu dla szpitala - wyjaśniał starosta.
Te wypowiedzi nie przekonały jednak Haliny Ulińskiej, radnej powiatowej.
- Tym bardziej mnie to dziwi, bo jeżeli wiemy, że jest lepiej w szpitalu to taka wspólna sesja byłaby okazją do bezpośredniego przekazania na forum rady miasta całej prawdy bez pośredników, bez prasy i gazet. I powiedzmy im czego się boimy - wyraziła swoją opinię radna.
- A mnie dziwi dlaczego pan burmistrz napisał takie pismo jeszcze przed naszą uchwałą mijające się z prawdą? Dlaczego nie przyszedł, nie zadzwonił i nie zapytał co robicie w tym szpitalu? Tylko wypuścił balona w eter. Jest to prowokacja, a ja się nie boją żadnych rzeczy, bo ja mam ręce na stole, a nie pod stołem i proszę nie sugerować czegokolwiek, ponieważ ja się nigdy nie bałem, ja się tylko boję Boga - odpowiedział starosta Tadeusz Mordasiewicz
To skandal, że nie chcą z nami rozmawiać
Tymczasem na ostatniej sesji rady miasta, która odbyła się 28 grudnia 2007 roku burmistrz i radni miejscy zapoznali się z treścią pisma, które wpłynęło 21 grudnia 2007 roku na ręce Eugeniusza Tokarzewskiego, przewodniczącego rady miasta.
- Chciałam pana poinformować, że status powiatu kętrzyńskiego nie przewiduje możliwości odbywania wspólnych kwestii z radami innych jednostek samorządu terytorialnego, nie wyklucza to oczywiście współpracy i porozumienia między organami tworzącymi jednostki samorządu terytorialnego w sprawach szczególnie istotnych dla społeczności lokalnej. Szpital Powiatowy w Kętrzynie to wciąż jednostka organizacyjna powiatu kętrzyńskiego, a ochrona zdrowia to jedno z najważniejszych zadań samorządu powiatowego. Chciałam pana poinformować, że sytuacja finansowa szpitala na dziś jest stabilna i na tyle dobra, że nie wymaga natychmiastowej decyzji naprawy. Uchwała w sprawie założeń kolejnego etapu restrukturyzacji szpitala powiatowego w Kętrzynie podjęta przez radę 22 listopada 2007 roku bez głosów sprzeciwu otworzyła dyskusję na temat dalszej przyszłości naszego szpitala. Wchodzimy z debatą o szpitalu z podstawowymi założeniami, zwiększenie efektywności ekonomicznej, sprawności organizacyjnej, poprawa warunków pracy dla pracowników oraz rozszerzenie dostępności oraz zakresu usług medycznych dla mieszkańców powiatu. Stąd z dużym zainteresowaniem zapoznamy się jako rada powiatu z wszelkimi opiniami oraz sugestiami ze strony radnych miejskich co do inicjatyw dobrego funkcjonowania szpitala. Mając na uwadze bardzo niski poziom dyskursu na temat spraw szpitala prezentowany przez niektóre media lokalne chcemy realizować swoje przedsięwzięcie prowadząc szeroką konsultację społeczną o przyszłości szpitala powiatowego w Kętrzynie - odczytał pismo Teresy Prokop, przewodniczącej rady powiatu Eugeniusz Tokarzewski, przewodniczący rady miasta.
Treść tego pisma radni burmistrz i radni miejscy odebrali jako policzek. Dlaczego?
- Sprawa jest oczywista, że rada powiatu nie chce z państwem rozmawiać. Nie rozumiem jak można nie spotkać się, nie porozmawiać o przyszłości szpitala i nie rozumiem tego, że was tak potraktowano. To jest niemoralny prezent ze strony pana Mordasiewicza jak traktuje kolegów i koleżanki - grzmiał Krzysztof Hećman, burmistrz miasta Kętrzyn.
- No takiego skandalu to już dawno samorządy nie widziały w wykonaniu pani przewodniczącej rady powiatu. Bo ja rozumiem, że mają status taki, że z nikim nie chcą mieć nic wspólnego, ale żeby odmówić radzie miasta, która przez taki długi okres współfinansuje pewne zagadnienia dotyczące ochrony zdrowia no to tego kompletnie przyjąć się nie da. Nie spodziewałem się, że odmówią dyskusji nad tym problemem. Brak pozytywnej odpowiedzi na wniosek rady miasta działa na szkodę szpitala. Dlaczego to mówię? Bo Rada Miasta wypracowałaby kolejne pieniądze na szpital, bo tam leczą się też nasi pacjenci, więc szpital jest tak samo nasz - obruszył się Zbigniew Nowak, radny miejski.
Na sali sesyjnej był obecny Ryszard Wachnik, radny powiatowy, dlatego też do niego zostało skierowane pytanie czy na sesji rady powiatu (13 grudnia 2007 roku) pytano się radnych czy chcą spotkania z radnymi miejskimi?
- Było głosowanie kto jest za spotkaniem. Większość radnych nie chciała oficjalnego spotkania, natomiast zostaliśmy poinformowani, że wszyscy radni zostaną zaproszeni przez panią przewodniczącą i nie będzie ona rozliczała nikogo z nieobecności. Nie mamy nic do ukrycia - udzielił odpowiedzi Ryszard Wachnik.
Ewa Kisielewska
Źródło Gazeta Olsztyńska