Rodzinna firma produkująca od trzydziestu lat lody tradycyjne przestaje istnieć. Kętrzynianie nie będą się już delektować ich smakiem, a pięć osób właśnie straciło pracę. Dlaczego? Rajkowscy uważają, że burmistrz miasta rzekomo musiał osiągnąć swój cel i wyeliminować ich z rynku. To właśnie z jego inicjatywy kioski wyrokiem sądu muszą być usunięte.
W dwa tygodnie kioski, w których od trzydziestu lat rodzina Rajkowskich sprzedawała lody tradycyjne mają zostać usunięte. Taki termin wykonalności ogłosił 15 stycznia 2008 roku lokalnym przedsiębiorcom Sąd Rejonowy w Kętrzynie. Sprawa cywilna stanęła przed wymiarem sprawiedliwości z inicjatywy Krzysztofa Hećmana, burmistrza miasta. Rodzina Rajkowskich jest załamana.
Kłopoty Rajkowskich
W tych trudnych chwilach wspiera ich Wiesław Wójcik, któremu też swego czasu dał się we znaki nasz włodarz oraz Halina Piasecka, radna miejska. Cała czwórka przyszła do naszej redakcji, aby opowiedzieć w jaki sposób doszło do takiej sytuacji.
- Problemy z prowadzeniem mojej działalności zaczęły się odkąd burmistrzem został Krzysztof Hećman - mówi Bogdan Rajkowski. - W 1998 roku gdy kończyła się nam dzierżawa bez podania przyczyny odmówił jej przedłużenia. Na szczęście wtedy jeszcze w mieście był zarząd złożony z kilku osób, napisaliśmy więc odwołanie i ten przedłużył nam umowę. Potem mieliśmy cztery lata spokoju, gdy burmistrzem został pan Mordasiewicz, a gdy ponownie na to stanowisko wybrano Hećmana i skończyły się dzierżawy znowu zaczęły się nasze kłopoty - płacze Rajkowski.
Od tej pory, jak twierdzą Rajkowscy, burmistrz ciąga ich po sądach. W 2005 roku Sąd Gospodarczy w Olsztynie po raz pierwszy ogłosił wyrok nakazujący usunięcie kiosków. Wtedy jednak agonia rodziny została przedłużona, gdyż w wyroku nie został podany termin wykonalności.
- Burmistrz założył więc nam drugą sprawę, kętrzyński sąd dał nam dwa tygodnie i na tym jest koniec naszej działalności, idziemy na bezrobocie - głos Janiny Rajkowskiej na tych ostatnich słowach się załamuje.
Teoria Wójcika
Dlaczego Krzysztof Hećman nie chciał przedłużyć umów dzierżawnych ludziom, którzy regularnie zasilają budżet miasta i nie spóźniają się z opłatami? Na ten temat swoją teorię wygłosił Wiesław Wójcik, przedsiębiorca, który także miał przygodę w sądzie w naszym włodarzem. Wygraną na szczęście.
- Tu nie trzeba być mądrym, tu konkurencja działa. Żeby inni mogli pracować i więcej obracać należy jednego klienta wykluczyć z Kętrzyna - uważa Wójcik. - Pan Rajkowski naraził się dla burmistrza. Bo jaki jest sens żeby wykończyć trzy budki pana Rajkowskiego, który produkuje lody najlepsze w Polsce? To są prywatne sprawy. Ja się naraziłem, gdy przyłapałem włodarza na pijaństwie to też skończyłem w sądzie - twierdzi.
Oburzona radna
Całą sprawą jest oburzona Halina Piasecka, radna miejska, która interweniowała w sprawie rodziny Rajkowskich. Uważa ona, że potrzebna była jedynie dobra wola urzędu gminy miejskiej Kętrzyn.
- Burmistrz mógł dobrowolnie przedłużyć termin o cztery miesiące dla pana Rajkowskiego, tak jak ten wnioskował. Skoro radca prawny reprezentujący gminę Kętrzyn powiedziała, że nie może być on przedłużony to sąd wydał taki wyrok jaki musiał, bo gmina miejska Kętrzyn jest na prawie, grunt należy do niej - mówi Piasecka. - Dziwię się tylko, że nie zależy jej na dochodach do budżetu, może jest tak bardzo bogata, że co to dla niej kilka kiosków wywalić, pozbawić pracy rodzinę, powiększyć grono bezrobotnych w Kętrzynie. Nie rozumiem jak można tak postępować, startując do wyborów pod takimi hasłami jak dobry gospodarz, a potem się zapomina o tym. Decyzje, które powstają są niezrozumiałe, bo jednym się przedłuża, a innym nie - twierdzi radna.
Jednocześnie przytacza artykuł 32 konstytucji, który mówi o równym traktowaniu politycznym, społecznym i gospodarczym.
- Uważam, że w naszej gminie zapomniano o tym artykule konstytucji, zapomniano też, że za przedsiębiorstwem tradycyjnym lody stoją ludzie, ludzie, którzy przez taką decyzję odmowy będą cierpieli, bo pozbawia się ich dochodu, środków utrzymania. Zwróciła się z pismem do burmistrza jak do człowieka, żeby pomógł znaleźć na terenie miasta parę metrów kwadratowych pod taki kiosk, ale oczywiście nie znalazł on czasu na odpowiedź - oburza się Halina Piasecka.
Odpowiedział za to jego zastępca Krzysztof Balcerzak. Czytamy w nim między innymi: "... zgodnie z zasadami wydzierżawienia nieruchomości na okres do 3 lat udostępnienie terenu pod przestawny kiosk handlowy wymaga zachowania formy przetargu". Czy Krzysztof Balcerzak nie zna przepisu czy nie miał ochoty zgłębiać się w tą sprawę?
- W przepisie jest jasno napisane, że dzierżawa do trzech lat nie wymaga przetargu - informuje Pisecka.
Czy burmistrz jednak pomoże?
Po ogłoszeniu wyroku sądu 15 stycznia 2008 roku rodzina Rajkowskich z nadzieją na pomoc 21 stycznia 2008 roku udała się jeszcze raz do Krzysztofa Hećmana. Bezskutecznie. Postanowiliśmy zapytać czy zdaje sobie sprawę, że właśnie jego decyzja zaważyła o losach całej rodziny?
- W naszym mieście jest temat prawa i wszystko odbyło się zgodnie z prawem i wszystkimi regułami procedur i ja w tej sprawie nic już zrobić nie mogę. Jest orzeczenie sądu w tym zakresie. Moje działania byłyby naruszeniem prawa, a myślę, że ani ja, ani pani nie jest zainteresowana tym, aby prawo w tym mieście było naruszane - uzasadnił Krzysztof Hećman.
- Nie uważa pan, że w tej sprawie wystarczyła dobra wola, aby tym ludziom jednak pomóc, przecież niejednokrotnie podkreśla pan dbałość o małych i średnich przedsiębiorców - pytaliśmy dalej.
- Nie ma przestrzeni na dobrą wolę w sytuacji kiedy jest orzeczenie sądu i plan zagospodarowania przestrzennego, który mówi wyraźnie o braku lokalizacji nie tylko tego punktu - mówi burmistrz.
- Czy nie widzi pan jednak dla państwa Rajkowskich korzystnego rozwiązania aby nie musieli iść na bezrobocie? - nie rezygnowaliśmy.
- Ja nie wiem czy oni pójdą na bezrobocie, tak samo jak nie wiem czy ja będą bezrobotny czy pani. Musimy sobie w życiu dać radę sami, natomiast miasto jest duże i przestrzeń jest duża do zagospodarowania. Tam gdzie prawo na to pozwala, gdzie są warunki, państwo Rajkowscy mogą stanąć do przetargu - dał światełko nadziei burmistrz.
Ewa Kisielewska
Źródło: Gazeta Olsztyńska