Obwodnica, jak sama nazwa wskazuje, to taka droga wybudowana własnoręcznie i za pieniądze tych, którzy chcą, żeby inni ich omijali dużym łukiem. Ot mądrość. To tak, jakby cioci z Ameryki wybierającej się do nas w odwiedziny, zaproponować darmowy bilet lotniczy na Białoruś i to najlepiej w jedną stronę.
Niech to będzie przestroga dla mieszkańców Kętrzyna z ulicy Skłodowskiej. Ludzie, nie wiecie, co tracicie sprzeciwiając się genialnej propozycji Burmistrza i protestując przeciwko obwodnicy trzy i pół metra od waszych okien. Nikt inny nie zapewni wam międzynarodowego towarzystwa TIR-ów rosyjskich, litewskich, a i jakiś Niemiec się też zabłąka pod wasze okna. Wystarczy je otworzyć, aby zaczerpnąć europejskiego powietrza i ducha przemian na lepsze. Coście się tak uparli?! W przerwach między kolejnymi TIR-ami doleci do was oddech i głos fauny z ogrodu ekologicznego obok szpitala. Jak się w tę chwilę dobrze wsłuchacie, to będziecie mogli usłyszeć też najnowszy „hicior” disco polo dolatującego z zespołu sportowo-rekreacyjnego, najdroższego wśród ludów Europy, od Bałkanów po Tallin. Taka szansa może się wam nie powtórzyć. Drugi taki magik budujący obwodnice w środku miasta może się nie trafić przez pokolenia. Pozostaną tacy zwykli starostowie, marszałkowie, co zechcą bez polotu, fantazji i pomyślunku, oderwać was od wielkiej europejskiej rodziny, puszczając obwodnicę przez Różankę, Wopławki czy inną polną osadę. Wówczas tam będą się napawać zapachem Europy, ciągnącym się za TIR-ami, jak przysłowiowy smród za wojskiem idącym od Lenino. Tylko po kiego grzyba przez Kętrzyn?
Jarosław Ożański
jarosław.ozanski@gmail.com