Angelika Skurat (12 l.) tęskniła za mamą, która zmarła i za ojcem, który ich porzucił
Uśmiechnięta, pełna życia - taka Angelika była za dnia. To, co przeżywała, ukrywała głęboko. Choć wychowywana przez kochających dziadków dostawała wszystko, co chciała i była otoczona miłością, rozpaczała. Brakowało jej miłości mamy i taty. Nie zostawiając żadnego listu, powiesiła się w łazience.

Wszyscy w małej wsi Karolewo koło Kętrzyna zastanawiają się, dlaczego to się stało. Dziadkowie pogrążeni w rozpaczy nie mogą pogodzić się z jej śmiercią.

- Ona miała wszystko, niedawno wróciła z wycieczki zagranicznej - płacze Helena Sabal (60 l.), która ją wychowywała. Dziadkowie odmawiali sobie przyjemności, aby wnuczce urządzić pokój, założyć internet, kupić komputer, aparat cyfrowy, a nawet skuter! Babcia nie żałowała też na modne ciuchy. – Robiłam wszystko, by niczego jej nie brakowało. Często rozmawialiśmy o mamie, pozwalałam jej, żeby spała u koleżanek, koleżanki u mnie. Miała, co chciała – opowiada babcia.

Jednak dziewczynce brakowało jednego do szczęścia. Milkła, gdy słuchała opowieści rówieśników o tym, jakie mieli szczęśliwe wakacje z rodzicami. Siadała gdzieś w kącie, smutna. Wracając do domu płakała.

Ojciec Angeliki, zawodowy żołnierz, odszedł do innej kobiety. Osiem lat temu po ciężkiej chorobie zmarła jej mama. Angelika została sama. By sierota nie trafiła do domu dziecka, zajęła się nią babcia. Sąd przyznał jej prawną opiekę.

- Wspominała, że zazdrości mi mamy. Mówiła, że to fajnie, że ja mam z kim jechać na wakacje. Ona miała dziadka i wujków, z którymi jeździ. Ale wzdychała, że to nie to samo - wspomina Marta, koleżanka z klasy.

Nic jednak nie zapowiadało tragedii. Tego dnia u Angeliki nocowała u przyjaciółka - Sandra. Gdy babcia wychodziła do pracy, wnuczka zapytała ją, czy tej nocy może być u koleżanki. – Ucałowałam ją i zgodziłam się. Widziałam wtedy ją ostatni raz... - szlocha pani Helena.
Gdy dziewczynka została sama, zamknęła się na klucz w mieszkaniu. Zostawiła przekręcony do połowy klucz, by nikt nie otworzył drzwi od zewnątrz. Przewiesiła lniany sznur przez rurę doprowadzającą gaz. Stanęła na taboret, zawiązała pętlę na szyi i skoczyła.

Znalazł ją dziadek. - Nie mogłem otworzyć drzwi... Wyważyłem je. A ona tam wisiała - opowiada Stanisław Sabal. -Wezwałem pogotowie, ale na nic...

Policja wszczęła śledztwo. Zabezpieczone na miejscu ślady wykluczyły zabójstwo. – W poniedziałek będą znane wyniki sekcji zwłok, którą zarządził prokurator. Wyjaśniamy wszelkie okoliczności. Wszystko wskazuje na to, że było to samobójstwo - powiedział aspirant sztabowy Henryk Mazur z kętrzyńskiej policji.

Tomasz Nowociński
efakt.pl